Strój do porodu
Zbędny gadżet czy niezbędna rzecz w torbie do porodu?
Za każdym razem przed porodem nerwowo przeszukiwałam sklepy z pidżamami i koszulami nocnymi. Co to tak naprawdę ma być? Długa (w końcu brzuch duży i bywa zimno) czy krótka (bo wszystko lepiej widać), tania (zabrudzi się, więc będzie na raz), czy droga (to wyjątkowy moment, warto zainwestować). Na pierwszy poród wzięłam w końcu starą koszulę z domu. Była za krótka i dość niekomfortowo czułam się za każdym razem, gdy musiałam ją podwijać, by założyć monitor serca dziecka na brzuchu. Na drugi zainwestowałam w zwiewną koszulo-sukienkę, jednak po porodzie musiałam ją szybko zmieniać, bo nie miałam w niej jak karmić.
Na trzeci postanowiłam się lepiej przygotować. I genialnie sprawdził się strój (tak strój, nie koszula) do porodu. Było mi wygodnie. Bardzo wygodnie. Położna miała bezproblemowy dostęp do brzucha. Rozcięcia w bluzce pozwoliły mi karmić i przykryć maluszka zaraz po porodzie. A regulowana spódnica sprawdziła się także po porodzie, gdy brzuch był już dużo mniejszy.
4 rzeczy, za które pokochałam strój do rodzenia Bagic to:
1. Materiał – z ekologicznej bawełny, delikatny dla ciała. W granatowym kolorze, na którym nie widać plam z krwi.
2. Rozcięcie do karmienia i przykrycia maluszka. Sprawdziło się idealnie na pierwsze karmienie.
3. Spódnica z rozcięciem, która nie krępowała ruchów przy aktywnym porodzie. Ale też przykrywała cały czas to, co miało być przykryte.
4. Rozcięcie na plecach, które umożliwia wkucie się w kręgosłup przez anestezjologa bez zdejmowania stroju.
Tekst: Julia Nowińska